0,50zł

Św. Jerzy Stepaniuk z Policznej męczennik /m/

Św. Jerzy Stepaniuk z Policznej męczennik /m/
  • Święty męczennik Jerzy Stepaniuk z Policznej
    Wymiary: 74 x 100

    Święty Jerzy Stepaniuk urodził się 6 kwietnia 1881 r. we wsi Policzna, ówczesnej guberni grodzieńskiej, w rodzinie podoficera w stanie spoczynku Fiodora i Marty Stepaniuków.
    Z zapisu w księdze metrykalnej parafii prawosławnej Podwyższenia Krzyża Pańskiego w Werstoku (obecnie na południe od Hajnówki w województwie podlaskim), do której należała wieś Policzna, wynika, że chrzest nowo narodzonego odbył się już 7 kwietnia. Chrzestnymi rodzicami byli: mieszkaniec wsi Kuraszewo Bazyli Szczerbak oraz mieszkanka wsi Policzna Anna Stepaniuk. Sakrament sprawował proboszcz werstockiej parafii o. Antoni Biegałowicz.
    W 1900 r., po otrzymaniu stosownego wykształcenia, Jerzy podjął pracę nauczyciela w szkole we wsi Nogorodowicze (gmina Brześć). Ożenił się też z Eufrozyną Łogosz ze wsi Ochonowo. Urodziło się im troje dzieci, ale w wyniku chorób zakaźnych wszystkie zmarły jeszcze w dzieciństwie. Pobudziło to Jerzego do podjęcia decyzji o poświęceniu swego życia Bogu.
    W 1911 r. ukończył kursy duszpasterskie w Moskwie i po otrzymaniu święceń kapłańskich został skierowany do wsi Glinowka powiatu lepsińskiego okręgu siemireczeńskiego. Glinowka znajdowała się na terenie wchodzącego w skład Imperium Rosyjskiego Turkiestanu, około 450 km na północny-wschód od Ałma-Aty i 250 km od granicy z Chinami. W 1913 r. kapłan przeniósł się do znajdującej się w tym samym powiecie wsi Andrejewskoje. Poza odprawianiem nabożeństw, nauczał religii i arytmetyki w miejscowej szkole.
    Wraz z matuszką Eufrozyną o. Jerzy już w Turkiestanie doczekał się czworga następnych dzieci: Heleny (1910, zmarła w 2006 r.), Mikołaja (1912, zginął podczas II wojny światowej), Taisy (1914, żyje do dziś ze starszą córką, zięciem i wnukami na Litwie) i Niny (1917, zmarła w 2005 r.).
    Okres I wojny światowej i rewolucji 1917 r. zastał ks. Jerzego w Andrejewskoje. W 1918 r. niektórzy kapłani zaczęli opuszczać Rosję i wyjeżdżać do Chin. W Turkiestanie zaczęły pojawiać się słuchy, że duchowieństwo ma być zlikwidowane. Nie trzeba było długo czekać na to, żeby wieści te zaczęły przybierać realne kształty. Wiosną i latem 1918 r. ziemia siemireczeńska spłynęła krwią pierwszych duchownych– męczenników, którzy ponieśli śmierć w bratobójczej wojnie białych z czerwonymi.
    Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta i niebezpieczna. Żona ks. Jerzego zaczęła prosić go, aby wyjechali do Chin i tam przeczekali smutę, on jednak odrzekł: Wkrótce jest święto Św. Trójcy. Co ludzie powiedzą?” i postanowił, że nie pozostawi swych wiernych. Do wsi wkroczyli „czerwoni”, kapłana aresztowano i przez dwa tygodnie trzymano pod strażą w miejscowym sielsowiecie. Po trwającym tydzień areszcie ks. Jerzego wyprowadzono na znajdujący się we wsi plac z nadzieją, że znajdą się świadkowie jego niewygodnych dla władzy radzieckiej postępków i oskarżą go o te czy inne przewinienie. Jednak nic takie się nie stało i kapłana wypuszczono na wolność. Dwa tygodnie później do wsi wszedł kolejny oddział „czerwonych”, dowodzony przez Iwanowa. Do domu ks. Jerzego podeszli uzbrojeni czerwonoarmiści i zaczęli się o niego dopytywać. „Nie ma go w domu” – odrzekła matuszka Eufrozyna, lecz duchowny wyszedł w ślad za nią, mówiąc: „To ja. Czego potrzebujecie?”. „Jesteście aresztowani” – usłyszał. Przez pół dnia kapłana trzymano pod strażą w jego własnym domu. W tym czasie matuszka trzykrotnie chodziła do miejscowych władz, aby wyjaśnić z jakiego powodu aresztowano jej męża, co złego uczynił. W końcu odpowiedziano jej: „Może i nikomu nic złego nie zrobił, ale co nosi w swoich myślach, tego już nie wiemy”. Kapłan poprosił też matuszkę, aby z cerkwi przyniosła księgi. Uporządkował je, po czym zaczął pisać notatkę adresowaną do swego przełożonego – ks. prot. Włodzimierza Cedryńskiego z Leps. Notatka ta jest w istocie przedśmiertnym testamentem.
    „Właśnie znajduję się pod strażą dwóch uzbrojonych żołnierzy. Siedzę w pokoju. Przygnębienie i smutek do bólu. W myślach zarysowuje się śmierć i przygląda się swymi zapadłymi oczyma. Przed oczyma przechodzi całe minione życie. Z bólem uświadamiam sobie, że za 18 lat służby ludziom w nagrodę otrzymałem „straż honorową”. Czuję, że cierpię z powodu wiary, prawdy i otwartości oraz z miłości do prostych ludzi, którzy w ciemnocie sprzedają swych najlepszych przyjaciół, ludzi bolejących za nich, swych pasterzy. Nie pozostawiajcie w sieroctwie żony-wdowy i malutkich dzieci. Bardzo żałuję, że nie zdołałem uczynić jej życia bardziej szczęśliwym. Dziękuję swym parafianom, którzy współczują mi w okresie ciężkiej próby. Szczególnie dziękuję Zofii Iwanowie Bakczewskiej za zainteresowanie i przyjazd do wsi Andrejewskoje, wszystkim zaś pozostałym...niech Bóg wybaczy straszny grzech zdrady.”
    ...Zmieniła się straż, a końca sprawy nie słychać... Po południu kapłana pod konną strażą poprowadzono za wieś na miejsce kaźni. Zdążył jeszcze objąć żonę i czworo dzieci, mówiąc: „Żegnaj”. Niewiasta zemdlała, potem jednak doszła do siebie, powiedziała do dzieci: „Dzieciaczki, chodźmy po raz ostatni popatrzeć na tatusia” i podążyła za tłumem ludzi towarzyszących oddalającemu się konduktowi, który właśnie wchodził na główną ulicę wsi wypełnioną ludźmi. Prowadzony na kaźń kapłan w eskorcie konnych czerwonoarmistów kilka razy obrócił się do matuszki, mówiąc: „Idź do domu, nie strasz dzieci”, na co ona odpowiedziała: „Gdzie ty, tam i ja!”. Jeden z konwojentów chwycił matuszkę za ręce, próbując zagrodzić jej drogę. Wywiązała się szamotanina. Niewiasta ponownie straciła przytomność. Tymczasem o. Jerzego wyprowadzono już za miasto. O tym, jak wyglądały ostatnie minuty jego ziemskiego życia, wiemy dzięki naocznemu świadkowi – Maksymowi Chalejewowi, który wówczas był 12-letnim dzieckiem. Znajdował się on w grupie dziesięciu chłopców, którzy biegli za konduktem, w którym kapłana prowadzono na egzekucję. O. Jerzy ubrany był w czarną sutannę i czarną skufię, a na piersi miał kapłański krzyż. Gdy wyprowadzono go za wieś, przy urwisku nad rzeką czerwonoarmiści zsiedli z koni, pozostawili je koniuszemu, a sami wraz z duchownym zeszli w dół, ku rzece Czindżał. Z góry zdarzenie obserwowały kobiety i grupa kilkunastoletnich chłopców. Żołnierze przepędzili niewiasty, jednak chłopców nie ruszyli. O. Jerzy podszedł bliżej do rzeki, osunął się na kolana i unosząc nieco dłonie w górę zaczął się modlić. Potem wstał, złożył dłonie na piersiach na kształt krzyża i głośno zawołał: „Przyjmij, Panie, moją grzeszną duszę!”.
    Na znajdującym się za wsią cmentarzu o. Jerzego pochowali czterej kapłani: Michał Suszkow ze wsi Osipowka, Grzegorz Sztoka ło ze wsi Gierasimowka, Jan Iwaszczenko ze wsi Konstantynowka i Piotr Gołdajewicz ze wsi Czerkasskoje. Wierni jeszcze przez długie lata przychodzili na to miejsce, aby wznosić swoje modlitwy i czynią tak do dziś.
    Owdowiała matuszka wraz z czworgiem dzieci była prześladowana przez władze radzieckie. Przez pewien czas schroniła się u przyjaciela o. Jerzego – o. Michała Suszkowa, jednak i on w 1921 r. został pojmany i rozstrzelany. W 1925 r. matuszka Eufrozyna z dziećmi powróciła na rodzinną Zachodnią Białoruś, wchodzącą wówczas w skład Rzeczypospolitej.
    O. Jerzy Stepaniuk został zaliczony do grona świętych decyzją Św. Soboru Biskupów Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej z 20 sierpnia 2000 roku. Jego pamięć Cerkiew prawosławna czci dwukrotnie: w dniu śmierci – 26 czerwca/9 lipca oraz wraz z innymi męczennikami i wyznawcami rosyjskimi XX wieku – w pierwszą niedzielę po 25 stycznia/7 lutego.Święty Jerzy Stepaniuk urodził się 6 kwietnia 1881 r. we wsi Policzna, ówczesnej guberni grodzieńskiej, w rodzinie podoficera w stanie spoczynku Fiodora i Marty Stepaniuków.
    Z zapisu w księdze metrykalnej parafii prawosławnej Podwyższenia Krzyża Pańskiego w Werstoku (obecnie na południe od Hajnówki w województwie podlaskim), do której należała wieś Policzna, wynika, że chrzest nowo narodzonego odbył się już 7 kwietnia. Chrzestnymi rodzicami byli: mieszkaniec wsi Kuraszewo Bazyli Szczerbak oraz mieszkanka wsi Policzna Anna Stepaniuk. Sakrament sprawował proboszcz werstockiej parafii o. Antoni Biegałowicz.
    W 1900 r., po otrzymaniu stosownego wykształcenia, Jerzy podjął pracę nauczyciela w szkole we wsi Nogorodowicze (gmina Brześć). Ożenił się też z Eufrozyną Łogosz ze wsi Ochonowo. Urodziło się im troje dzieci, ale w wyniku chorób zakaźnych wszystkie zmarły jeszcze w dzieciństwie. Pobudziło to Jerzego do podjęcia decyzji o poświęceniu swego życia Bogu.
    W 1911 r. ukończył kursy duszpasterskie w Moskwie i po otrzymaniu święceń kapłańskich został skierowany do wsi Glinowka powiatu lepsińskiego okręgu siemireczeńskiego. Glinowka znajdowała się na terenie wchodzącego w skład Imperium Rosyjskiego Turkiestanu, około 450 km na północny-wschód od Ałma-Aty i 250 km od granicy z Chinami. W 1913 r. kapłan przeniósł się do znajdującej się w tym samym powiecie wsi Andrejewskoje. Poza odprawianiem nabożeństw, nauczał religii i arytmetyki w miejscowej szkole.
    Wraz z matuszką Eufrozyną o. Jerzy już w Turkiestanie doczekał się czworga następnych dzieci: Heleny (1910, zmarła w 2006 r.), Mikołaja (1912, zginął podczas II wojny światowej), Taisy (1914, żyje do dziś ze starszą córką, zięciem i wnukami na Litwie) i Niny (1917, zmarła w 2005 r.).
    Okres I wojny światowej i rewolucji 1917 r. zastał ks. Jerzego w Andrejewskoje. W 1918 r. niektórzy kapłani zaczęli opuszczać Rosję i wyjeżdżać do Chin. W Turkiestanie zaczęły pojawiać się słuchy, że duchowieństwo ma być zlikwidowane. Nie trzeba było długo czekać na to, żeby wieści te zaczęły przybierać realne kształty. Wiosną i latem 1918 r. ziemia siemireczeńska spłynęła krwią pierwszych duchownych– męczenników, którzy ponieśli śmierć w bratobójczej wojnie białych z czerwonymi.
    Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta i niebezpieczna. Żona ks. Jerzego zaczęła prosić go, aby wyjechali do Chin i tam przeczekali smutę, on jednak odrzekł: Wkrótce jest święto Św. Trójcy. Co ludzie powiedzą?” i postanowił, że nie pozostawi swych wiernych. Do wsi wkroczyli „czerwoni”, kapłana aresztowano i przez dwa tygodnie trzymano pod strażą w miejscowym sielsowiecie. Po trwającym tydzień areszcie ks. Jerzego wyprowadzono na znajdujący się we wsi plac z nadzieją, że znajdą się świadkowie jego niewygodnych dla władzy radzieckiej postępków i oskarżą go o te czy inne przewinienie. Jednak nic takie się nie stało i kapłana wypuszczono na wolność. Dwa tygodnie później do wsi wszedł kolejny oddział „czerwonych”, dowodzony przez Iwanowa. Do domu ks. Jerzego podeszli uzbrojeni czerwonoarmiści i zaczęli się o niego dopytywać. „Nie ma go w domu” – odrzekła matuszka Eufrozyna, lecz duchowny wyszedł w ślad za nią, mówiąc: „To ja. Czego potrzebujecie?”. „Jesteście aresztowani” – usłyszał. Przez pół dnia kapłana trzymano pod strażą w jego własnym domu. W tym czasie matuszka trzykrotnie chodziła do miejscowych władz, aby wyjaśnić z jakiego powodu aresztowano jej męża, co złego uczynił. W końcu odpowiedziano jej: „Może i nikomu nic złego nie zrobił, ale co nosi w swoich myślach, tego już nie wiemy”. Kapłan poprosił też matuszkę, aby z cerkwi przyniosła księgi. Uporządkował je, po czym zaczął pisać notatkę adresowaną do swego przełożonego – ks. prot. Włodzimierza Cedryńskiego z Leps. Notatka ta jest w istocie przedśmiertnym testamentem.
    „Właśnie znajduję się pod strażą dwóch uzbrojonych żołnierzy. Siedzę w pokoju. Przygnębienie i smutek do bólu. W myślach zarysowuje się śmierć i przygląda się swymi zapadłymi oczyma. Przed oczyma przechodzi całe minione życie. Z bólem uświadamiam sobie, że za 18 lat służby ludziom w nagrodę otrzymałem „straż honorową”. Czuję, że cierpię z powodu wiary, prawdy i otwartości oraz z miłości do prostych ludzi, którzy w ciemnocie sprzedają swych najlepszych przyjaciół, ludzi bolejących za nich, swych pasterzy. Nie pozostawiajcie w sieroctwie żony-wdowy i malutkich dzieci. Bardzo żałuję, że nie zdołałem uczynić jej życia bardziej szczęśliwym. Dziękuję swym parafianom, którzy współczują mi w okresie ciężkiej próby. Szczególnie dziękuję Zofii Iwanowie Bakczewskiej za zainteresowanie i przyjazd do wsi Andrejewskoje, wszystkim zaś pozostałym...niech Bóg wybaczy straszny grzech zdrady.”
    ...Zmieniła się straż, a końca sprawy nie słychać... Po południu kapłana pod konną strażą poprowadzono za wieś na miejsce kaźni. Zdążył jeszcze objąć żonę i czworo dzieci, mówiąc: „Żegnaj”. Niewiasta zemdlała, potem jednak doszła do siebie, powiedziała do dzieci: „Dzieciaczki, chodźmy po raz ostatni popatrzeć na tatusia” i podążyła za tłumem ludzi towarzyszących oddalającemu się konduktowi, który właśnie wchodził na główną ulicę wsi wypełnioną ludźmi. Prowadzony na kaźń kapłan w eskorcie konnych czerwonoarmistów kilka razy obrócił się do matuszki, mówiąc: „Idź do domu, nie strasz dzieci”, na co ona odpowiedziała: „Gdzie ty, tam i ja!”. Jeden z konwojentów chwycił matuszkę za ręce, próbując zagrodzić jej drogę. Wywiązała się szamotanina. Niewiasta ponownie straciła przytomność. Tymczasem o. Jerzego wyprowadzono już za miasto. O tym, jak wyglądały ostatnie minuty jego ziemskiego życia, wiemy dzięki naocznemu świadkowi – Maksymowi Chalejewowi, który wówczas był 12-letnim dzieckiem. Znajdował się on w grupie dziesięciu chłopców, którzy biegli za konduktem, w którym kapłana prowadzono na egzekucję. O. Jerzy ubrany był w czarną sutannę i czarną skufię, a na piersi miał kapłański krzyż. Gdy wyprowadzono go za wieś, przy urwisku nad rzeką czerwonoarmiści zsiedli z koni, pozostawili je koniuszemu, a sami wraz z duchownym zeszli w dół, ku rzece Czindżał. Z góry zdarzenie obserwowały kobiety i grupa kilkunastoletnich chłopców. Żołnierze przepędzili niewiasty, jednak chłopców nie ruszyli. O. Jerzy podszedł bliżej do rzeki, osunął się na kolana i unosząc nieco dłonie w górę zaczął się modlić. Potem wstał, złożył dłonie na piersiach na kształt krzyża i głośno zawołał: „Przyjmij, Panie, moją grzeszną duszę!”.
    Na znajdującym się za wsią cmentarzu o. Jerzego pochowali czterej kapłani: Michał Suszkow ze wsi Osipowka, Grzegorz Sztoka ło ze wsi Gierasimowka, Jan Iwaszczenko ze wsi Konstantynowka i Piotr Gołdajewicz ze wsi Czerkasskoje. Wierni jeszcze przez długie lata przychodzili na to miejsce, aby wznosić swoje modlitwy i czynią tak do dziś.
    Owdowiała matuszka wraz z czworgiem dzieci była prześladowana przez władze radzieckie. Przez pewien czas schroniła się u przyjaciela o. Jerzego – o. Michała Suszkowa, jednak i on w 1921 r. został pojmany i rozstrzelany. W 1925 r. matuszka Eufrozyna z dziećmi powróciła na rodzinną Zachodnią Białoruś, wchodzącą wówczas w skład Rzeczypospolitej.
    O. Jerzy Stepaniuk został zaliczony do grona świętych decyzją Św. Soboru Biskupów Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej z 20 sierpnia 2000 roku. Jego pamięć Cerkiew prawosławna czci dwukrotnie: w dniu śmierci – 26 czerwca/9 lipca oraz wraz z innymi męczennikami i wyznawcami rosyjskimi XX wieku – w pierwszą niedzielę po 25 stycznia/7 lutego.

    opr. Jarosław Charkiewicz
Recenzje

Producent
Szybkie wyszukiwanie
 
Użyj słów kluczowych, aby znaleźć produkt, którego szukasz.
Zaawansowane wyszukiwanie
Poleć produkt
Podziel się poprzez e-mail. Udostępnij na Facebooku. Podziel się na Twitterze.
osCommerce